Magia w schizofrenii...

 Witam Was w kolejnym poście. Od kiedy zachorowałem na schizofrenię w moim życiu pojawiło się dużo magii. Zaczęło się od zaburzeń czasowych - wierzyłem, że mogę przenosić się w czasie. Chodziłem do rożnych miejsc gdzie wędrowałem na randki z moją żoną - wtedy jeszcze narzeczoną. Czułem wtedy bardzo silną euforię na myśl o podróży w czasie. Pamiętam, że bardzo nie lubiłem zmian. Jak powstawała nowa kawiarnia czy likwidował się starty lokal w naszym mieście to byłem bardzo zdenerwowany. W moim życiu nie mogło być żadnych zmian.

Innym przykładem była ogólna walka między dobrem, a złem. Słyszałem różne głosy. Raz do mnie mówił Bóg innym razem szatan. Jak byłem w dużym stresie to czułem jak szatan wchodzi w mojego młodszego syna i nim steruje. W jednej z psychoz diabeł jakby mówił przez moje dziecko - jego oczy zmieniały kolor. Kiedy byłem takim stanie to musiałem od razu wziąć tabletkę przeciwpsychotyczną i po 40 minutach wszystko powoli wracało do normy.

Jak chodzę co Niedzielę do kościoła na Mszę Świętą to również doświadczam stanu magicznego. Na przykład po przyjęciu Komunii Świętej słyszę głos Boga, który do mnie przemawia. Wiele osób mówiło mi, że to są urojenia. Jednak te głosy są tak silne, że nie mogę zaprzeczyć ich istnienia.

Ostatnią rzeczą o których chcę napisać to są magiczne rytuały. Mam skłonność do natręctw i kompulsji. Na przykład jak wchodzę z żoną do samochodu to muszę się dwa razy przeżegnać - jest to magiczny rytuał żeby nie spowodować wypadku. Tych rytuałów niestety jest wiele. Jak zsumuję głosy, które słyszę oraz czynności przymusowe to okazuje się, że moje życie jest bardzo pokręcone. 

To wszystko na dziś. Do zobaczenia.

Komentarze